Malwa
Właścicielka Stajni

Dołączył: 10 Sie 2007
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 20:32, 29 Mar 2008 Temat postu: Relacja - zajeżdżanie |
|
|
Kiedy Magnum przyjechała do Fuksji, była trochę przestraszona ale pewna siebie. Chciałam ją przyzwyczaić do robienia przy niej wszystkiego, co w przyszłości będzie konieczne. Skakałam koło niej, ocierałam sie o jej boki, przesuwałam ręką w miejscu popręgu i obejmowałam jej grzbiet, szyję. Co dzień ćwiczyłam podnoszenie nóg. Obecnie nie mamy już z tym problemów.
Zakładałam jej najpierw na grzbiet sam lekki, letni czaprak (nawet nie zauważyła różnicy, w końcu nosi derkę) potem pad westernowy. To także olała. W końcu przewiesiłam jej sie przez grzbiet. Zastrzygła uszami, kiedy zrobiłam to po raz pierwszy, ale w końcu się przyzwyczaiła. Któregoś dnia najpierw przewiesiłam się, potem objęłam ją w popręgu i w końcu nałożyłam siodło bez osprzętu (bez popręgu, bez puślisk). Nie była to dla niej wielka różnica, bo siodło i tak jest lżejsze niż ja. Zaczęła się wiercić więc je zdjęłam.
Przyszedł w końcu czas na luźny popręg. Zabrałam ją z boksu na półhalę i założyłam siodło west. Popręg do tego siodła jest b. miękki, dobry na pierwszy raz. Zapięłam go bardzo luźno, Magi nie miała wiele przeciwko temu. Na półhali był przyniesiony tam wcześniej przeze mnie i Erę podest.
Złapałam ją za kantar i przyprowadziłam do niego, bo nie chciałam obciążać boku od razu. Weszłam na podest i przewiesiłam się przez nią. Zarżała, coś mi mówiło, że zaraz pewnie sie spłoszy. Przełożyłam nogę i usadowiłam sie odpowiednio. Zadziałałam dosiadem. Skuliła uszy, nie spodobało jej się to. Spróbowałam jeszcze raz - niecierpliwie przesunęła tylną nogę. Poklepałam ją lekko i zeszłam - dość na jeden raz.
Kiełzno. Kiełzno. Dla Magi kiełzno to zabawa. O ile wędzidło jest smaczne. Wysmarowałam więc wędzidło domowej roboty przecierem jabłkowym. Poczuła tym swoim chytrym noskiem żarcie i przyjęła wędzidło bez proszenia. Zadziałałam wodzami i ustąpiła. Agi mówiła, że jest miękka w pysku i reaguje na lekki kontakt. Oprowadzałam ją trochę i dałam jej spokój.
Teraz pracujemy razem codziennie. Zawsze zaczynam od siodła i dosiadu (ostatnio zrezygnowałam z podestu, jednak raz wsiadam z lewej, raz z prawej strony), a potem przychodzi czas na ogłowie i wędzidło. Próbowałyśmy na lonży - biega b. energicznie i żywiołowo, ale przyjmuje wędzidło nawet bez przecieru czy miodu.
Ostatnio zrobiłam to, co Frog zrobiła z Botą (Bocia... [*]), czyli obróciłam się w siodle, zsunęłam z łęku i usiadłam na zadzie. Potem "zjechałam" na ziemię po ogonie. Gdyby była człowiekiem, pewnie by ziewnęła, więc pobawiłam się z nią w jeża. To ma opanowane, ładnie się cofa. Niedługo zaczniemy z sugestią.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Malwa dnia Sob 20:37, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|