Malwa
Właścicielka Stajni
Dołączył: 10 Sie 2007
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 21:36, 18 Mar 2008 Temat postu: Trening dresażowy |
|
|
Czas treningu: 1h
Od godz. 14.00 do godz. 15.00
Data: 3 czerwca 2007 rok
Pogoda: Pochmurnie, deszcz, zimny wiatr
Miejsce: Hala, czworobok
Trener: KoNiArA
Wstęp do treningu:
Chociaż Bounty jest u nas już dosyć długo, to dopiero teraz zdecydowałam się zrobić mu trening. Nie będzie on zbyt męczący, ponieważ nie znam dokładnie jego umiejętności, zaraz będę miała okazję przekonać się, na co stać Bounty'ego.
Przed jazdą (przygotowanie):
Przyniosłam szczotki i sprzęt jeździecki pod boks Bounty'ego. Ogierek stał w boksie i nasłuchiwał co dzieje się w stajni. Chociaż jeszcze nigdy nie siedziałam na jego grzbiecie, znaliśmy się dobrze.
-No, mój kochany. Pora na nasz pierwszy trening!
Zabrałam się za czyszczenie Bounty'ego. Szczotkami, delikatnie ale zdecydowanie zaczęłam go czyścić. Stał grzecznie, bez zbędnych ruchów i złości, bo i po co? Przecież to rozsądny ogier. Bez problemu podał wszystkie cztery kopyta. Lśnił, kiedy ogłożyłam szczotki. Nie mogłam się oprzeć, i na jego pięknej grzywie zaplotłam koreczki. Wyglądał jak na zawody, a szliśmy na zwykły (chociaż nie, nie był zwykły - przecież nasz pierwszy!) trening w WSR Coffee.
Przyszła pora na ogłowie i siodło. Bez większych problemów przyjął wędzidło, bez zbędnej metody "palucha". Przed siodłem też się nie bronił, i nawet był mi wdzięczny kiedy je założyłam. W jego pięknych oczach widziałam pełne zaangażowanie, i zapał do pracy. Zdecydowałam, że po dobrej jeździe dam mu się wytarzać.
Rozgrzewka:
Po wejściu na halę, od razu rozstępowanie. Najpierw na luźnej wodzy i z jeszcze nie podciągniętym popręgiem. Po zrobieniu trzech, czy czterech kółek dociągnęłam popręg. Zrobiliśmy volty wokół porostawianych słupków, i koła z voltami w każdym rogu ujeżdżalni. Zmiana kierunku po ósemce. Volta w rogu i gotowi!
Pierwsze zakłusowanie od zaledwie pierwszej łydki. Miękki, energiczny (ale nie za szybki) kłus w przód na grzbiecie Bounty'ego to prawdziwa przyjemność. W kłusie volty w rogach hali. Kłusy były: najpierw anglezowany, później trochę ćwiczebnego. Później przejścia. Wszystko w jak najlepszym porządku.
Trening:
W jedym z rogów hali zatrzymanie do stój. Rozpoczęliśmy właściwy trening. Poczuł łydkę, więc zaczął kłusować. Dałam mu odpowiedni sygnał do zebrania w kłusie. Coś pięknego. Duże koło w zebraniu. I nic się nie zmęczył. Później w normalnym kłusie wolta, zatrzymywanie i ruszanie od dosiadu. Volty i slalomy, zmiana kierunku.
Następnie kłus wyciągnięty. Nie trzeba go było do tego długo zmuszać, ruszył wtedy, kiedy chciałam, jak gdyby czytał w moich myślach. W wyciągnięciu także były volty, zatrzymywanie i ruszanie poprzez dosiad.
Rozpoczęliśmy od kłusów, a teraz zrobiliśmy ciąg w lewo. Przez całą długość ujeżdżalni. Następnie w prawo. zachwycenie w pełnym wymiarze. Kółko kłusem. Oddalam troche wodze. Poklepałam. No przecież jest za co!
I galopy. Na początku w prawo, na luźnej wodzy, w pełnym dosiadzie. Od razu poczułam bardzo mięciutki galop na Bountym. "Cud, miód i orzeszki". Pare przejść: kłus do galopu, galop do kłusa cały czas na luźnej wodzy, tylko od dosiadu. Także przyjemnie. Zmiana kierunku. I teraz bardziej 'dresażowo': galop w zebraniu. Bounty nie protestował przed zebraniem. Ruszył od razu, energicznie ale przyjemnie, tak z wyczuciem i największą pasją. Zmiana kierunku, i w drugą stronę galop wyciągnięty. Dalej w pełnym siadzie, wspaniale, miękko i... ahhh słów brakuje by opisać co czułam galopując razem z Bounty'm!
Następnie zrobiliśmy przejścia: stęp, kłus, galop; stęp, galop kłus; kłus galop stęp; itd.
Kolejno były lotne zmiany nogi w galopie. Najpierw co pięć fouli, później coraz mniej. Aż na końcu "kiedy mi się przywidziało". Bounty był bardzo czujny: czuły na działanie łydek nie musiał się tak bardzo starać, lecz nawet to co robi perfecyjnie, chce robić jeszcze lepiej. Bardzo mi się to w nim podoba i cenię go za to.
Później zrobiliśmy już pare figur ujeżdżeniowych, dla zaspokojenia własmego sumienia, ze to był naprawdę dresaż.
Na środku hali piękny piaff, w jedną i drugą stronę, ahhh... jak wspaniale się czułam na grzbiecie Bounty'ego kiedy on wykonywał tę figurę!
Następnie: zad do zewnątrz, zad od wewnątrz. Także piekne wykonanie, nie ma siły, czego nie umie ten ogier!
Nawet zaprezentował chód hiszpański!
On jest świaetny, tego jestem pewna na cale 100 procent!
W ramach kończenia treningu kłus (volty w rogach hali, zmiany kierunku po ósemkach itd itp)
I trzeba kończyć
Zakończenie:
Długo jeszcze stępowaliśmy. Na luxnych wodzach, z popuszczonym popręgiem. Dałam mu już luz. Po 15 minutach tego stępa, zdjęłam mu siodło i ogłowie jeszcze na ujeżdżalni, wytarłam suchą szmatką pot i dałam mu się wytarzać w piasku ujeżdżalni. Z takiej okazji musi skorzystać każdy koń! Tarzał się i tarzał, a wyglądał przy tym słodziutko! Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy.
W stajni w ruch poszły szczotki. Trzeba zetrzeć piasek z ciała, sprawdzić i wyczyścić kopyta. Rozplotłam także koreczki z grzywy Bounty'ego, po nich miał piękną falowaną grzwe (jak na wystawie!). Wprowadziłam go do boksu, dałam porcję popołudniowej paszy. kostka cukru na osłodę, i kawałki marchewki dla zdrowia. Czegóz potrzeba jeszcze koniu, chyba tylko miłości. Ale Bounty tyle jej tutaj ma!
Szczotki włożyłam do woreczka z wyszytym napisem "Bounty" i powiesiłam na odpowiednim wieszaku. Poszłam na halę po sprzę jeździecki Bounty;ego (ogłowie, siodło) i zaniosłam do siodlarni. Po drodze spotkałam Pantene i razem wymieniłyśmy się poglądami na tamat jazd z Bountym, i na temat jego własnej osobowości. A jest o kim mówić!
Podsumownie:
Wiedziałam (po opowieściach Pantene) że Bounty jest świetnym koniem do dresażu, ale nie spodziewałam się, że aż tak bardzo! Jestem mile zaskoczona, chociaż... pewnie nie ostatni raz ten ogier mnie zaskoczył. Można mu ufać, bo on nie zawiedzie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|