|
WSR Du Weldenvarden (Fuksja) Wirtualna Stajnia Rysunkowa
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Av.
Pensjonariuszka
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 19:59, 01 Mar 2009 Temat postu: Trening na kantarze (?!) |
|
|
Dziś mam wolne w pracy (lool) tak więc postanowiłam pojechać do StarHorses do Chiller i popracować z nią aby nabrała do mnie bardziej zaufania. W planach mam na początek Friendly Game (powtórka z dotykania i bata) później Porcupine Game. A na sam koniec planuje wsiąść na klacz na round-penie krytym na oklep w samym kantarku. Pożyjemy zobaczymy
Rano koło godziny 9.00 przyjechałam do stajni. Chiller stała w boksie z przymkniętymi oczami. Kiedy tylko weszłam do stajni jeden z koni zarżał, a Chiller z ciekawości wysunęła łepek z boksu. Pogłaskałam ją między oczami.
Klacz podniosła głowę do góry i odwinęła wargi XD Widocznie jakiś dziwny zapaszek. Poszłam tylko do siodlarni po sprzęt czyli jej kantarek sznurowy, owijki i skrzynkę ze szczotkami. Założyłam Bułanej kantar i wyprowadziłam z boksu. Starałam się nie skrzywić z widoku posklejanej i brudnej sierści. Przypięłam ją na dwa uwiązy po czym zaczęłam ją czyścić. Na początek zgrzebłem rozczesałam zakleiki. Później szczotką z włosia zmiotłam kurz i inne paskudztwa. Wyczyściłam jej kopyta (niechętnie podawała zadnie nogi). Na koniec wyczyściłam jej pysio, wyciągnęłam słomę z ogona i rozczesałam go z grubsza. I jeszcze zrobiłam porządek z jej grzywką. Na nogi zawinęłam jej owijki i byliśmy gotowi do pracy Jeszcze do siodlarni poszłam po Carrot Stick (carrot) i Savvy String (savvy). Podpięłam savvy do kantara Chiller i poprowadziłam, ją na kryty round-pen.
Zamknęłam za nami bramkę i puściłam klacz luzem. Klacz pokłusowała do przodu machając głową. Stanęła naprzeciwko mnie wydmuchując gwałtownie powietrze. To co fjordy lubią najbardziej XD Po chwili zgrabnie kłusowała po round-penie. Poszłam powoli na środek i stałam śledząc poczynania kucki. Chwilę tak kłusowała parę razy płosząc się lecz po chwili uspokajała się. Po jakimś czasie przeszła do stępa. I tak szła robiąc coraz mniejsze kółka, aż w końcu zatrzymała się tusz przy mnie i oparła łeb na moim ramieniu lekko dysząc. Pogłaskałam ją po ganaszach. Zapięłam ją i wzięłam do ręki bat do lonżowania. Powtórka z rozrywki. Kilka machnięć po jej bokach, przed nosem, przed przednimi nogami i dzisiaj jako pierwszy raz pod brzuchem (nawet nie zwróciła na to uwagi). Zostawiłam klacz (nadal na lince) i podeszłam trochę. Zaczęłam wywijać przy sobie batem. Przed sobą, nad głową itp. Na początku Bułana gapiła się, ale po chwili straciła zainteresowanie. Powróciłam do niej i postanowiłam 'pomachać' batem nad jej głową. Ryzyko, ale bez ryzyka się niczego nie udowodni. Podniosłam bat i zaczęłam kręcić nim kółka nad jej głową. I ku mojemu zdziwieniu nawet nie drgnęła Skoro to mamy opanowane przejdę do etapu kolejnego, ćwiczenia i zarazem testu zaufania. Zdjęłam jej z głowy kantar i odłożyłam na środek. Wzięłam do ręki bat i machnęłam. Klacz odwróciła się i ruszyła galopem. Patrzyłam jej w oczy, przechyliłam ciało do przodu i podniosłam wysoko ramiona. Nazywam to 'pozą drapieżnika'. Klacz galopowała na lewo i już po chwili widziałam pierwszy znak. Ucho, które znajdowało się wewnątrz kółka było zwrócone ku mnie. Cmoknęłam krótko, a Fjordka przyśpieszyła. Po chwili 'przeżuwała' powietrze. A po dłuższej chwili obniżyła nisko łeb. Ha ! Odwróciłam się i opuściłam głowę. Bat wylądował obok mnie na ziemi. Bułana nie wiedząc o co chodzi galopowała nadal chodź po chwili zwolniła do kłusa. Chwilę kłusowała i do stępa. Szła tak i przyglądała się mi, lecz ja nadal stałam z opuszczoną głową. Chwilę potem poczułam ciężar jej głowy na ramieniu. Odwróciłam się i obficie poklepałam. Cukierek w nagrodę.
Na lonży chwile stępowała. A może dłużej niż chwilę ? Służyło to do tego aby klaczucha złapała oddech i uspokoiła się. Po zmianie kierunku poprosiłam ją o kłus (byłam bez bata) przechylając się w kierunku jej zadu. Odrazu ruszyła żwawym kłusem. Biegła swobodnie po ścianach lonżownika. Po chwili poprosiłam ją o stęp przechylając się w kierunku jej głowy. Zmieniła kierunek i to samo na prawo. Ładnie chwilka kłusiku po czym przejście do stępa. Dłuższa chwila stępa, po czym zatrzymałam klacz i podeszłam do niej.
Głaskałam ją rękami po całym ciele. Chiller stała spokojnie co jakiś czas stawiając uszy. Po ukończeniu głaskania jej ciała zabrałam się do roboty. Pogłaskałam ją po piersi. Następnie lekko nacisnęłam i zwolniłam nacisk. Klacz machnęła tylko głową. Ponowiłam próbę tym razem nieco mocniej. Tym razem posłuchała mnie i cofnęła się kilka kroków. Pogłaskałam ją w miejscu, które naciskałam po czym dałam jej w nagrodę cukierka. Kilka ćwiczeń z naciskiem na pierś i postanowiłam dać sobie z tym dzisiaj spokój tym bardziej, że Chiller już zaczyna łapać o co chodzi w II grze.
Zawiesiłam jej linkę na szyję i wsiadłam ze schodków. Dziś tylko chwila pracy w stępie. I tak dużo już zrobiliśmy. W ręku miałam bat. Chcę z nią poćwiczyć reakcję na łydkę. To kolejna część II gry lecz już nieco zmodyfikowana. Linkę wzięłam w jedną rękę, a bacik w drugą. Poprosiłam ją dosiadem i pół paradą o zatrzymanie się. Kiedy stała już w miejscu dałam jej bardzo delikatna łydkę prawie nie wyczuwalną. Była to oczywiście dla niej wiadomość aby ruszyła energicznym stępem czego jednak nie zrobiła. W zamian za to kilka moich energicznych dotknięć bacikiem w okolicach za moją łydką. Klacz wzdrygnęła się i ruszyła. O to mi chodzi. Nawet na najdelikatniejszą łydkę ma reagować i nie spać podczas reakcji. Kilkadziesiąt powtórzeń i kiedy zaczęła łapać o co kam an zmieniłam kierunek. I ponownie te same ćwiczenia. Coraz lepiej jej to idzie. Ostatnia próba i koniec na dzisiaj. Zatrzymałam ją (równiutko nogi ) i dałam delikatną łydeczkę. Ruszyła energicznie. W nagrodę poklepałam ją. Jeszcze jakieś 5 minut stępa i wracamy do stajni.
W stajni rozwinęłam jej nogi i porządnie rozmasowałam (po 5 minut każdą nogę). Następnie założyłam jej derkę polarową i wprowadziłam do boksu. Do żłobu wsadziłam jej kilka marchwi i parę cukierków. Odniosłam sprzęt i szczotki do siodlarni. Poszłam zrobić sobie herbatę aby się rozgrzać. Kiedy po wypiciu herbaty wróciłam do stajni uznałam, że klacz już zdążyła wyschnąć. Zdjęłam jej polarówkę, a to założyłam derkę zimową. Pozapinałam pasy, pożegnałam się z nią. Odniosłam jeszcze tylko derkę do siodlarni i rozwiesiłam aby wyschła. Następnie pojechałam do WSR Cwał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|